powstrzymał sie, by nie dotknac jej policzka. Sprawdził, czy
wszystko w porzadku u Jamesa, a potem uchylił jeszcze drzwi do pokoju Cissy, kiedy nagle usłyszał cichy warkot silnika i szczek bramy gara¿u. Ktos wyje¿d¿a? W srodku nocy? Nick wszedł do pokoju Cissy i wyjrzał przez okno. Zobaczył jeszcze tylne swiatła jaguara, kiedy wóz zatrzymał sie przed brama wjazdowa. Kiedy sie otworzyła, jaguar skoczył do przodu, ruszył w dół ulicy i zniknał. Nick spojrzał na zegarek. Było wpół do drugiej nad ranem. Gdzie, do cholery, pojechał jego brat? Na spotkanie z kims. Ale z kim? I po co? To musi miec cos wspólnego z Marla. Kilka nastepnych dni wypełniało dotkliwe cierpienie i oszołomienie spowodowane srodkami przeciwbólowymi. Marla z wysiłkiem zmuszała do pracy zastałe miesnie. Tom, zgodnie z tym co mówił Alex, skrupulatnie przestrzegał godzin podawania leków, punktualnie przynosił te¿ tace ze zmielonym na papke jedzeniem, które Marla z trudem przełykała. Ilekroc czuła, ¿e zaczyna jej sie rozjasniac troche w głowie, zaraz ponownie ogarniała ja sennosc. Zasłony były teraz stale zaciagniete, swiatło przyciemnione, a pokój, 268 jak to sobie pewnego dnia mgliscie uswiadomiła, bardziej przypominał kaplice pogrzebowa ni¿ sypialnie. Marla przestała odró¿niac dzien od nocy i była tak osłabiona, ¿e z trudem poruszała sie o własnych siłach. Czuła jednak, ¿e cos jest nie w porzadku. Kiedy tylko zdawało sie jej, ¿e nabiera sił i jasniej mysli, zaraz od nowa zaczynała spowijac ja ta dziwna mgła, w której sie gubiła. Cały czas własciwie była na pół przytomna i czuła tylko głucha rozpacz. - Nie chce ju¿ tych pigułek - zaoponowała sennie drugiego, a mo¿e trzeciego dnia. - Jestem po nich taka... osłabiona. - Ale dochodzi pani do zdrowia. - Tom pomagał jej jesc cos, co przypominało zupe z zielonego groszku. - Nie... ze mna dzieje sie cos złego... Tom był jednak nieugiety, a kiedy Marla poskar¿yła sie Aleksowi, on tylko pogłaskał japo głowie i stwierdził, ¿e widzi u niej wyrazna poprawe. Marla jednak stale czuła sie bardzo słaba i otumaniona. Cały czas własciwie spedzała w łó¿ku, wstawała tylko, by pójsc do toalety. - Martwie sie o nia- powiedziała Eugenia, kiedy przyszła zobaczyc małego. Marla chciała wziac Jamesa na rece, ale była zbyt słaba, nie mogła nawet usiasc na łó¿ku. - Nie powinnismy zadzwonic do doktora Robertsona? - Rozmawiałem ju¿ z Philem - powiedział Alex. - To normalne. - Nie wydaje mi sie. - Eugenia potrzasneła swoja starannie uczesana głowa. Marla chciała cos powiedziec, ale zamiast tego znowu prawie zasneła. - Marla jest wyczerpana, potrzebuje spokoju i odpoczynku, wiec Phil przepisał jej leki przeciwbólowe i