zostałes adoptowany, co? - Mrugneła do niego. Kiedy
skonczył, odstawiła prawie pusta butelke na stolik, podniosła małego i uło¿yła go sobie na piersi, czekajac, a¿ mu sie odbije. - Dobry dzieciak, mówie pani - powiedziała Fiona, wieszajac kocyk w nogach łó¿eczka. - Byłam ju¿ z ró¿nymi, ale ¿adne nie było takie grzeczne jak mały James. - Zawahała sie. - Cissy musiała byc trudna, co? Niestety, nie pamietam, pomyslała Marla. - Uparta dziewczyna - ciagneła Fiona. - Wpakuje sie w kłopoty. - Wzieła butelke i zmarszczyła brwi, jakby nagle zdała sobie sprawe, ¿e posuneła sie za daleko. - To nie moja sprawa, oczywiscie. No, zabiore teraz małego na dół do kojca. Marla nie zaoponowała. Teraz czuła sie ju¿ lepiej, była silniejsza i miała wra¿enie, ¿e wróciła jej jasnosc myslenia. Wiedziała, ¿e miedzy nia a dzieckiem powstanie w koncu prawdziwa wiez, ale obecnie powinna przede wszystkim zadbac o stosunki z córka, która ciagle patrzyła na nia, jak na przybysza z kosmosu. Marla wzieła prysznic, przebrała sie i postanowiła jeszcze raz zajrzec do komputera. Okazało sie to jednak niemo¿liwe. Drzwi do pokoju Aleksa były zamkniete na klucz. Tak jak ostatnim razem, próbowała je otworzyc. Czy Alex chce w ten sposób zapobiec wizytom intruzów, którzy mogliby tam wejsc podczas jego nieobecnosci? Czy mo¿e skrywa tajemnice, których nikt, zwłaszcza jego ¿ona, nie powinien znac? Dobre samopoczucie znikneło. 162 Weszła do pokoju Cissy. Był pusty, ciemny i panował w nim porzadek, jakiego tu jeszcze nie widziała. Zapewne kiedy Cissy udała sie do szkoły, pokojówka poukładała rozrzucone rzeczy. Marla czuła sie winna. Jako matka powinna była wstac wczesniej, przywitac sie z Cissy, sprawdzic jej zadania domowe, zapytac, czy nie potrzebuje przypadkiem czystego podkoszulka na gimnastyke, dowiedziec sie, czy ma dzis jakies zajecia pozaszkolne - tak jak powinna nakarmic i przewinac małego przed jego poranna drzemka. Ma przecie¿ słu¿be, która robi to wszystko za nia. Ciagle jednak dreczył ja niepokój. Nie mogła przestac myslec o wizycie Joanny i o tym, co od niej usłyszała... „Faceci ogladali sie za toba... ¿adna z nas nie słyszała, ¿ebys wspominała Pam... gdzie jest twój pierscionek?”. Marla zatrzymała sie na podescie i przechyliwszy sie przez porecz, spojrzała na hol na parterze. Słyszała dobiegajacy z kuchni niewyrazny szmer rozmów i cichy brzek naczyn. Na dole tykał zegar. Poza tym w domu panowała cisza. Z głosników nie płyneły dzwieki muzyki klasycznej, nie było słychac stukania pantofelków Eugenii ani powarkiwania jej pieska. W domu była tylko ona i kilkoro słu¿by. Szybko przeszła przez korytarz i spróbowała otworzyc drzwi gabinetu. Ktos zamknał je na klucz. Nie mogła wejsc ani do sypialni Aleksa, ani do siłowni, ani do gabinetu. Widac on zamknał wszystkie pokoje. Ale dlaczego? Czego sie obawia? ¯e ktos ze słu¿by mo¿e grzebac w jego rzeczach? A mo¿e cos ukrywa? Jak wiec