– Tego właśnie szukałem.
– Małomiasteczkowej nudy? – Miejsca, gdzie nie trzeba obawiać się strzałów z przejeżdżającego samochodu. – Uśmiechnął się słabo. – Niestety, niezupełnie wyszło tak, jak planowałem. – Gdzie pan był, kiedy zaczęła się strzelanina? – zapytała Rainie. – W swoim gabinecie. To była moja przerwa obiadowa. – Nie jada pan z dziećmi? – Nie. Wprowadziłem zasadę otwartych drzwi. Uczniowie mogą przyjść do mnie w każdej chwili, jeśli mają jakiś problem. – Podobno Melissa Avalon też udostępniała pracownię w porze obiadowej. – Zgadza się. – Kiwnął głową. – Więc oboje jadaliście lunch w tym samym czasie. – Rainie zmrużyła oczy i chłodno obserwowała, jak Richard Mann robi się coraz bardziej zmieszany. Oczekiwał rozmowy na temat Danny’ego O’Grady, a nie tego, co sam robił w dniu morderstwa. – Tak, owszem – powiedział mniej pewnie. Zaczął nerwowo splatać palce. Rainie doszła do wniosku, że z nim pójdzie im łatwo. – Czasem jadaliście lunch razem? – Przecież byliśmy kolegami z pracy... – Podobno panna Avalon lubiła bliżej poznawać niektórych kolegów z pracy. – Nie rozumiem... – Chodzi mi o dyrektora Vander Zandena. A może nie wiedział pan o tym? – Rainie przybrała surowszy ton. Richard Mann poruszył się niespokojnie na krześle. – Myślałem, że będziemy rozmawiać o Dannym. – Jak dobrze znał pan Melissę Avalon? – Pracowaliśmy razem, to wszystko. – Była bardzo piękna. – Tak sądzę... – Młoda, mniej więcej w tym samym wieku, co pan? – Chyba tak. – I też nowa w tej okolicy. Panie Mann, bądźmy poważni. Niech nam pan nie wmawia, że nie mieliście ze sobą nic wspólnego. – Zaraz. Myślicie, że ja i Melissa... – Mann spojrzał na nich ze zdziwieniem i energicznie pokręcił głową. Po raz pierwszy od początku rozmowy wyraźnie się rozluźnił. – Jeśli naprawdę myślicie, że byłem związany z Melissą, to chyba bardzo mało o niej wiecie. – Co ma pan na myśli? – zapytał łagodnie Quincy. – Melissa miała problemy... freudowskie. – Z ojcem? – zapytała ostro Rainie. – Nie znam szczegółów – odparł – ale kiedyś wspomniała, że jest skłócona z rodziną. Mówiła, że jej ojciec to człowiek surowy, bardzo wymagający i niezbyt tolerancyjny. Proszę wziąć pod uwagę, że w ciągu kilku tygodni nawiązała romans z Vander Zandenem, mężczyzną prawie dwa razy od niej starszym... – Substytut ojca – podpowiedział Quincy. – Też doszedłem do tego wniosku – przyznał Mann i posłał Quincy’emu pełen wdzięczności uśmiech. Był wyraźnie zadowolony, że może popisać się znajomością psychologii przed wielkim agentem z FBI. – Ojciec odwiedzał ją? – naciskała Rainie. – Nie wiem. – A matka? – Nie wiem. – Jak na kogoś, kto pracował z nią przez cały rok, niewiele pan wie. – Była bardzo skryta, jeśli chodzi o rodzinę! – Ale nie wobec dyrektora Vander Zandena. – Nie byłem związany z Melissą Avalon. – Młody człowiek tracił resztki opanowania. – Pracowaliśmy razem, to wszystko. Jeśli tak bardzo was interesuje jej życie prywatne, porozmawiajcie ze Stevenem. Albo jeszcze lepiej, zadzwońcie do jej ojca. Słyszałem, że nie