- Nie pozwolę, żebyś ją oddał. Nie będę na to spokojnie
patrzyła. - Odwróciła się i szlochając wybiegła z pralni. Maggie ściskała w dłoni mokrą od łez chusteczkę i nie przestawała płakać. - Nie mogę uwierzyć, że on to chce zrobić, Dixie. - Wiem, kochanie, jakie to dla ciebie straszne, ale nic nie poradzisz. Trudno. Nie masz żadnego wpływu na jego decyzje. Tanner ma prawo tak postąpić. - Prawo - powtórzyła Maggie z wściekłością. - A gdzie obowiązek? Powinność? Odpowiedzialność? Gdzie serce? To wszystko się nie liczy? 133 Dixie ścisnęła mocno dłoń Maggie. - Nie unoś się. Spróbuj spojrzeć na całą sprawę spokojnie. - Nie mogę! Roznosi mnie, kiedy pomyślę, że on odda Laurę. Mam ochotę gryźć i kopać. Dlaczego on jest taki ślepy? Dlaczego nie chce zrozumieć, że kocha to dziecko? Że Laura go potrzebuje? - Skarbie, myślisz, że wiesz, co jest dla niej najlepsze. Zastanów się jednak, czy to aby ty nie jesteś ślepa? Przywiązałaś się do Laury. Od pierwszej chwili uznałaś ją niemal za swoją, ale czy masz prawo wyrokować, kto i jak powinien ją wychowywać? Star prosiła cię tylko, żebyś zawiozła ją do Tannerów, i to zrobiłaś. Otwórz wreszcie oczy, pomyśl, co cię tak wścieka. Mieszkasz na ranczu miesiąc, półtora? Założę się, że sypiasz z Tannerem. Maggie nie musiała odpowiadać, za całą odpowiedź wystarczyła jej nieszczęśliwa mina. Dixie pokiwała głową. - Domyślałam się. - Kocham go. - Nawet przez moment w to nie wątpiłam. Nie poszłabyś z nim do łóżka, gdybyś go nie kochała. Pytanie tylko: co on na to? Też cię kocha? Maggie pociągnęła nosem. - Nie wiem. Wydawało mi się, że tak... że mu na mnie zależy. - Spojrzała na Dixie przez łzy. - Nie prosiłby, żebym z nim zamieszkała, gdyby mu nie zależało, prawda? - Na to pytanie tylko Ash potrafi odpowiedzieć. On 134 jeden wie, co naprawdę czuje. No więc poprosił, żebyś z nim zamieszkała, a ty natychmiast wyobraziłaś sobie, że będziecie stanowić rodzinę. Mamusia, tatuś i dzieciątko. Rozkoszna trójka w przytulnym domku. - Dixie uniosła brew. - Mam rację? Maggie patrzyła na Dixie w milczeniu, porażona trafnością diagnozy. - Myślisz, że jesteś pierwszą, która dała się ponieść własnym marzeniom? - ciągnęła Dixie. - Nie, skarbie. Takich jak ty jest legion. - Smętnie pokiwała głową. - Wątpliwa pociecha - fuknęła Maggie. - Zapewne. Ale to jeszcze nie koniec świata, więc przestań desperowac. Trochę się potłukłaś, ale nic ci nie